środa, 28 sierpnia 2013

Zoo w Łodzi

Wreszcie wybraliśmy się do Zoo. Problemy oczywiście były. Po pierwsze przy kasie okazało się, że płatność kartą jest niemożliwa a ja, jak zwykle, nie miałam wystarczającej ilości gotówki. Najbliższy bankomat - daleko i nie wiadomo gdzie... Dziecko na swoim rowerku już jest po drugiej stronie bramki, więc zaczynam mu tłumaczyć, że jeszcze nie możemy wejść do, od dawna wyczekiwanego, Zoo, że musimy szukać bankomatu... Oczywiście wszystkie te argumenty do królewicza nie przemawiały, więc ja podwójnie wściekła, dIecko płaczące, rowerek.... Yhhhh ... Dochodzimy do auta i zaczynam przeszukiwać torbę, plecak, samochód. Jest! Znalazłam drobniaki! Uzbierałam i zadowoleni idziemy do Zoo. Przy wejściu pan mówi, że musimy zostawić rowerek. Rowerek? Ten z którego moje dziecko nie będzie chciało zejść, ten rowerek, na którym obiecałam mu, że będzie zwiedzał Zoo? Próbuję się kłucić, szukam regulaminu, oburzam się, że to bzdura... Nic nie mogę zrobić, dziecko płacze, rowerek parkuje przy bramce, pan zadowolony. Taki był początek. Potem już raczej z górki, choć w porównaniu z warszawskim Ogrodem, tu miałam problem z obraniem kierunku. Brakowało mi informacji, jak i którędy iść, żeby wszystko po kolei zobaczyć. No i nie mogliśmy znaleźć szopa... Jak się oswoimy i poznamy to miejsce, to myślę, że odnajdziemy swoje ścieżki i wszystkie zwierzaki :)




      Wypatrujemy Rysia, niestety nie zobaczyliśmy. Pewnie spał! za to Żbik pokazał się w całej krasie!







1 komentarz:

  1. Co za bzdura z tym rowerkiem!!! Masakra jakaś! Może z wózkiem też zabronią wejść?

    OdpowiedzUsuń