Dziś krótko, bo Dzidziol dopiero padł a ja muszę spakować wszystkie graty, bo jutro ruszamy w drogę. Dziś cały dzień na dworze. Trochę na placu zabaw na Żoliborzu, potem skoczyliśmy na ciasto i kawkę do Kalimby i na koniec zaliczyliśmy plac zabaw pod blokiem.
Z piaskownicowych obserwacji.
W piaskownicy siedziałam z bardzo fajnymi babciami - takie wyluzowane, wesołe babeczki ze zdrowym podejściem do dzieci! Po chwili przyszła ładna, zgrabna mama z dosyć otyłą, na oko 3 letnią córeczką. Nie dosłyszałam początku rozmowy ale fajna babcia poruszyła temat nadwagi u dzieci - odważna - zgrabna mama zaczęła się tłumaczyć, że córka wcale dużo nie je i że obydwoje z mężem będąc dziećmi byli grubaskami a teraz "o proszę, jaką mam figurę, ona też sie wyciągnie!". Babcia stwierdziła, że jeśli to rzeczywiście rodzinne, to dobrze ale ona widzi wiele dzieci z poważną nadwagą, której już się nie pozbędą. Taka otyłość szkodzi sercu, stawom itd.
Też widuję co raz więcej wielkich dzieci, nasz lekarz nazywa je "kaszojadami", na szczęście nasz synek jest akuratny. Ostatnio nawet mniej niż akurat, bo nie chce jeść. Do niedawna wciągał zupę z warzywami, aż mu się uszy trzęsły a teraz dwie łyżki chlipnie i już. Może to taki okres i za jakiś czas znowu z ust nie będzie schodził okrzyk "jeść!"
Druga sprawa - ubiór.
Dzidziol zawsze jest jednym z najlżej ubranych dzieci na placu zabaw. Nie mogę czasem pojąć, jak matka ubrana w lekką kurteczkę może zakładać dziecku grubaśny sweter i kurtkę, czapkę i to wszystko obwija szalikiem. Potem się dziwią, że dziecko choruje, więc jeszcze jeden sweterek... Zgroza!
Kończę na dziś, dobrej nocy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz