piątek, 4 października 2013
Żłobek dzień 4
Rano zjadamy śniadanie, potem mówię synkowi, że musimy się ubrać i wychodzimy. Nie pyta gdzie, więc spokojnie pakujemy się do auta. Dopiero w połowie drogi zadaje pytanie "gdzie jedziemy". Odpowiadam, że do żłobka. Syn ryczy ale odnoszę wrażenie, że tak bardziej dla zasady, bo nie jest to taki przejmujący płacz... Dopiero w szatni jest naprawdę przejęty. Wchodzimy na góre, synek krzyczy "siku!". Pani daje jego nocnik. Wprowadzam go do salki i klękam w progu i proszę żeby pokazał mi zabawki. Uspokaja się ale kiedy wychodzę znowu słyszę lament... Wracam po godzinie. Pod drzwiami nasłuchuję. Płacze! Otwieram. Dzieci siedzą przy stolikach i jedzą drugie śniadanie. Płacze Ignacy ale na szczęście (moje) nie mój. Pani mówi, że robił dwa razy siku. To jest dla mnie rewelacja, bo bałam się, że cała moja praca pójdzie na marne, że w tym całym stresie będzie robił w majtki. Tymczasem jest lepiej niż było, bo nawet w domu wola za każdym razem! Dowiedziałam się, że zjadł ładnie, że bawił się klockami. Był zadowolony, pewnie po części dlatego, że wróciłam ale nie była to już ta kupka nieszczęścia z pierwszego dnia :) W poniedziałek pewnie znowu będzie gorzej ale od środy wydłużamy trochę pobyt. Jestem dobrej myśli!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz