Po żłobku wybraliśmy się ponownie do Vindy. Panuje tam prawdziwie domowa atmosfera a to dzięki przemiłej właścicielce! Synek rozprzestrzenił swoje i nieswoje zabawki po całej kawiarni. Zadomowił się w fotelu, kazał się przykryć kocykiem i oglądał albumy ze zdjęciami.
Po drzemce i obiedzie wybraliśmy się na spacer na cmentarz. Tym razem było zabawniej, bo mieliśmy towarzystwo. Może słowo zabawnie średnio pasuje do tego miejsca ale my jesteśmy pod jego wrażeniem a chłopcom niewiele potrzeba do zabawy. Wystarczą liście, woda, piasek. Królewicz od zawsze zafascynowany furtkami, tu ma poprostu raj! I znowu mało pasujące do miejsca słowo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz